Wydrukuj tę stronę
czwartek, 16 marzec 2023 12:00

MIRA

Oceń artykuł
(3 głosów)

Historia z Mirą zaczęła się od... ucieczki, gdy miała cztery lata i poszła samowolnie do sąsiadów... Najstraszniejsze dwie godziny dla matki.

Mira nie raczkowała, tylko zaczęła chodzić od pierwszego roku życia. Nigdy nie gaworzyła. I nie mówiła. Brała, co chciała omijając wszelkie zasady. Naszą czujność usypiał również fakt, że mój najmłodszy brat zaczął mówić od piątego roku życia.

Paradoksalnie dzięki temu traumatycznemu zdarzeniu zdecydowaliśmy, by córka uczęszczała do przedszkola i tam właśnie na tle innych dzieci można było zobaczyć, że jednak wymaga ogromnej pomocy. I tu pierwszą reakcją był szok i niedowierzanie, głębokie poczucie winy, opuszczenia a potem etap żałoby, bo najpiękniejszy czas dzieciństwa ominął nas rodziców i naszą najmłodszą córeczkę.

Po tym zdarzeniu żyliśmy w nieustającej gotowości, jak na bombie. Mira dosłownie chodziła po ścianach! Zero kontaktu wzrokowego, komunikacji werbalnej, wsparcia znikąd i strach o dziecko bez perspektyw na samodzielną przyszłość. Rozpacz przeplatała się z beznadzieją poszukiwań, które nie mówiły nic o przyczynach a jedynie łagodzeniu objawów plus horrendalne kwoty za czynności bez szczególnych rezultatów. Staliśmy się więźniami choroby córki we własnym domu!

Na szczęście w okolicy jest przedszkole specjalne, gdzie Mira znalazła cudną Panią Agnieszkę i zobaczyliśmy, że jednak jest możliwa zmiana. To nam dało nadzieję, by nie ustawać w poszukiwaniach, bo przecież dziecko wyrośnie z przedszkola. A jeszcze po drodze pojawiła się pandemia, której zasługą był regres przynajmniej o rok w rozwoju Miry i siedzenie w domu pod kluczem, by nie było powtórki z ucieczki! Wcale nie dziwię się, że rodzice takich doświadczeń nie mają siły pamiętać! Tutaj już nie było złudzeń, że trzeba działać na własną rzecz, by zachować życie i poprawić jakość funkcjonowania córki.

Dopiero rok temu mąż trafił na Algomed i zdecydowaliśmy się zgodnie, bo wreszcie pojawił się człowiek z konkretną, szeroką wiedzą, podejściem sprawczym i zorientowany na rezultat, jakim jest zdrowe dziecko! Tego nam było trzeba! A nie opowiastek, jak trwać z dysfunkcyjną córką, tylko JAK realnie pomóc dziecku i całej rodzinie.

Warunki były dość radykalne, bo dieta jest ściśle dopasowana do potrzeb córki i wymagała dużych zmian w funkcjonowaniu całej rodziny, ale czyż nie ich pragnęliśmy najgoręcej?

Już po tygodniu nastąpiło wyraźne wyciszenie córki... Ah! Następnie krok po kroku pojawia się kontakt wzrokowy, poprawiała komunikacja tak, że mogliśmy spokojnie korzystać z ogrodu, z którego przecież zwiała...

Przedszkolanki zadziwione, jak bardzo Mirka się zmienia... A tymczasem córka chętnie łyka pastylki ziołowe i każdego dnia zadziwia swoimi postępami. Wykonuje polecenia, choć z nimi polemizuje po swojemu :), przestała oddalać się samowolnie bez wiedzy rodziców, inicjuje zabawy z bratem, angażuje się w czynności domowe, śpiewa, sprząta po sobie, łamie wszelkie blokady na urządzeniach elektronicznych, rysuje postacie, kwiaty, próbuje pisać, powtarza coraz więcej słów i używa ich adekwatnie do sytuacji, przesypia całą noc.

To tak w wielkim skrócie, bo skala tych zmian w tym jednym dziecku jest zadziwiająca! I najważniejsze to, że Pan Jurek wyznacza granice po męsku i to się szalenie Mirce podoba a jest doskonałą okazją, by podyskutować i druga istotna kwestia to, że jest kontakt z Panem Jurkiem między zabiegami co tydzień, więc cały czas czujne oko specjalisty widzi małego człowieka w całości razem z jego środowiskiem naturalnym.

Pan Jurek niczego nie obiecuje, tylko mówi, co trzeba zrobić, by dziecko osiągało postępy w rozwoju. Doskonale wie, co kiedy i dlaczego. Ogromne doświadczenie w pracy z dziećmi sprawia, że wszyscy chętnie poddajemy się Jego wskazaniom. Podziwiam Jego duże rozeznanie w temacie, bo gdy choruje dziecko, to cała rodzina wymaga zmian. To nie jest tylko kwestia diety, ziół i zabiegów, które są fundamentem naprawy mózgu dziecka, ale i decyzji rodziców, by mogły pojawić się spektakularne sukcesy w tym obszarze. Środowisko, w którym córka rosła również wymaga korekty, bo to, jak rodzice postrzegają rzeczywistość bezpośrednio wpływa na kształtowanie się zdolności poznawczych i rozwoju mózgu dziecka. Gdybyśmy wcześniej trafili na Tego Człowieka...!

Jednym słowem, dzięki Panu Jurkowi odzyskujemy sprawną i samodzielną córkę a dla nas, rodziców oznacza to nowe życie bez strachu a w pełni potencjału naszej Mirki. Nic nie jest w stanie wyrazić naszej ogromnej wdzięczności za to, co osiągamy wspólnymi siłami a pod najwspanialszym prowadzeniem Pana Jurka!

P.s. Po powrocie do domu Mira łapała i odbijała piłkę z tatą z różnych pozycji!