MIŁOSZ
Dzień dobry! Z radością chcemy się podzielić historią naszego 4,5-letniego syna Miłosza. U Pana Jurka w ciągu 11 miesięcy byliśmy 5 razy, mamy zaplanowany kolejny wyjazd.
Zacznę od początku. Miłosz już od wczesnych miesięcy swojego życia różnił się od rówieśników, m.in nabywając umiejętności typu: siadanie, chodzenie później od nich. Jednak impulsem do szukania pomocy stał się dla nas moment, w którym Miłosz w wieku 2-ch lat poszedł do żłobka i po miesiącu dostaliśmy informację zwrotną: nie reaguje na imię, nie uczestniczy w zabawach, jest wyobcowany, nie przejawia potrzeby kontaktu, nie utrzymuje kontaktu wzrokowego. Mimo, że w pewnym stopniu byliśmy świadomi "odstawania" Miłosza od rówieśników to ta opinia była dla nas jak kubeł zimnej wody. W końcu byliśmy u neurologów, psychiatry dziecięcego i słyszeliśmy (teraz już wiemy, jak niesamowicie bzdurne stwierdzenia), że WYROŚNIE z tego. Mimo, że podejrzewaliśmy spektrum autyzmu to w poradni państwowej też nie było prosto uzyskać szybko diagnozę. Uzyskaliśmy ją dopiero w prywatnej placówce Synapsis w Warszawie, gdzie dosyć sprawnie orzeczono u Miłosza autyzm wczesnodziecięcy w stopniu umiarkowanym. Załatwiliśmy WWR, orzeczenie o niepełnosprawności, kształcenie specjalne z nauczycielem wspomagającym. W międzyczasie Miłosz wykazywał coraz trudniejsze zachowania, np. przede wszystkim olbrzymia agresja w przedszkolu, w domu agresja również nie do opanowania, histerie bez uchwytnej przyczyny... Miał ostre zapalenia krtani.
Przez kilka nocy szukałam w internecie jakiejś alternatywnej placówki, nie poddawałam się, wierząc, że jest jakieś miejsce, które nam pomoże. Zaczęłam szukać informacji o WYLECZENIU autyzmu i tak trafiłam na Algomed. To, co mnie przekonało do natychmiastowego kontaktu z Algomedem, to historie Dzieci opowiedziane przez ich Rodziców. Zrobiły na mnie tak duże wrażenie, że zawahałam się, czy oby na pewno są prawdziwe. No ale, że od dawna jesteśmy świadomi wpływu diety na nasze funkcjonowanie to przepełniona ufnością zadzwoniłam następnego dnia i szybko umówiliśmy pierwszą wizytę, nie zważając zbytnio na to, że mamy 600 km. Miłosz miał wtedy 3,5 roku i mówił zaledwie kilka pojedynczych słów, miał echolalię.
Dosłownie w połowie tygodnia jak wracaliśmy z wizyty karmiłam Miłosza w aucie, a on po kilku kęsach powiedział "za dużo". Osłupieliśmy :) Nigdy wcześniej sam, niepytany nie poinformował nas w taki sposób o swoich odczuciach. Nie ma zbiegów okoliczności. Te dwa małe słowa dodały nam skrzydeł. Taki efekt wow był też w czasie drugiego wyjazdu: Miłosz zaczął śpiewać piosenkę o żabce. Po trzeciej wizycie zmniejszała się agresja. Po czwartej zaczął grać w gry planszowe i układać puzzle przeznaczone dla starszych dzieci i nawiązywać kontakt wzrokowy. Po piątej zaczął tak sensownie mówić!
Nawet trudno wskazać nam moment wystąpienia postępów, ponieważ większość z nich pojawia się stopniowo. Znacznie poprawiło się jego funkcjonowanie w przedszkolu, uczestniczy z chęcią praktycznie we wszystkich zajęciach, ma potrzebę identyfikacji z grupą. Nawet jeśli nie przepada za rysowaniem to chcąc być częścią grupy, też próbuje rysować. Od kilku miesięcy nie wykazuje agresji wobec przedszkolaków (kiedyś potrafił podrapać kolegów do krwi). Czasami jeszcze rozwala im klocki lub puzzle próbując zwrócić ich uwagę, ale nie wymaga to już takich interwencji opiekunek jak kiedyś. Rozwinęła się empatia, która jest widoczna w sytuacji, gdy młodszy brat płacze, bo nie chcę iść, a Mąż wtedy podnosi go wbrew jego woli - wtedy Miłosz pełen współczucia dla brata apeluje "Tato, puść Mateluja! (Mateusza)". Wcześniej Miłosz wyśmiewał płacz brata. Zupełnie zanikło gryzienie - kiedyś było codziennym elementem dnia (nie chodzi o gryzienie koszulki, w tym pomagał gryzak logopedyczny, a dotkliwe kąsanie głównie nas, rodziców). Wydłużyła się długość snu, obecnie wynosi około 9 godzin, zazwyczaj bez przebudzeń. Dodam, że w wieku 2 lat Miłosz zrezygnował z drzemek i spał w nocy jedynie około 6 godzin. Poprawia się motoryka mała. Miesiąc temu Miłosz miał przełomową noc, przespał 11 godzin i od następnego dnia zaczął nazywać brata "Mateluj" a nie "Lalalu", poza tym pani opiekunka w przedszkolu zrelacjonowała mi, że Miłosz podczas modlitwy w przedszkolu podał intencję: "Żeby mama urodziła siostrzyczkę". Rzeczywiście niedługo pojawi się siostra Miłosza, ale byliśmy w szoku, że Miłosz nie naśladując intencji dzieci, sam zdobył się na taki pomysł. Poza tym poprawił się intelekt. Jak w ramach terapii w Algomedzie mieliśmy nocleg wyjątkowo w innym miejscu niż zazwyczaj to Miłosz podróżując autem wskazał na skrzyżowaniu, że "tam jest nasz drugi dom" (tak nazywa wynajmowane mieszkanie). Miłosz zaczyna mieć poczucie humoru, zna się na żartach, mówi "Tata sobie żartuje". Zapewne wszystkich sukcesów nie jestem opisałam, tylko te najbardziej spektakularne. Wiemy, że to jeszcze nie koniec i jesteśmy podekscytowani, co jeszcze nas czeka.
Nie możemy się doczekać kolejnego wyjazdu. Każdy jest dla nas priorytetowym wydarzeniem. Z wielką radością przyjeżdżamy do Pana Jurka, któremu zawdzięczamy tak wiele, że aż trudno wyrazić słowami naszą wdzięczność. Postanowiliśmy zaufać i naprawdę to była jedna z najlepszych decyzji naszego życia. Pomoc Pani Małgorzaty jest również nieoceniona, bez ogromnej wiedzy tej pani dietetyk, którą chętnie dzieli się z nami, postępy Miłosza byłyby niemożliwe. Oczywiście to nie jest tak, że droga do wyleczenia dziecka jest pozbawiona trudności. Podawanie ziół na grzyby, wątrobę, mózg, odrobaczanie, epizod mega zaparć, chwilowy regres, bunt dziecka na dietę, niechęć przyjmowania suplementów itd. są wpisane w tą podróż po zdrowe dziecko, ale przy kierownictwie Pana Jerzego czujemy się zaopiekowani.
Najważniejsze to współpraca i stosowanie się do zaleceń Pana Jerzego, bo to co ten Pan wykonuje to jest nie tylko ciężko praca, ale przede wszystkim misja, w którą ten Pan wkłada całe serce ??, to się czuje. DZIĘKUJEMY!!!
Galeria
http://www.autyzm-algomed.pl/index.php/pl/historie-naszych-pacjentow/item/103-milosz#sigProIdcc2ed7a8e4